Po zejściu z Holubnika kierowaliśmy się w stronę Cernej Hory. Tu krajobrazy już znacznie się zmieniły - drzewa iglaste i torfowiska całkowicie zdominowały okolicę. Wszak zawsze kojarzyłam taką roślinność z Izerami, a tymczasem na początku naszej wędrówki zupełnie zaskoczyły mnie walory Jizerohorskich Bucin. Na Siodle Holubnika położonym pomiędzy dwoma wyżej wymienionymi szczytami znajdowała się zadaszona budka z ławkami i stolikiem. Postanowiliśmy zatrzymać się tam na czekoladę i... to był najlepszy wybór! Ledwo zdążyliśmy wyjąć termos z kawą z plecaka, by nad Cerną Horę wstąpiły gęste chmury, a dookoła poczęły rozlegać się złowrogie, przeciągłe grzmoty. Burza! My schronieni pod jedynym dostępnym zadaszeniem w okolicy rozkoszowaliśmy się tym żywiołem. Zajęliśmy się degustacją czekolady cierpliwie czekając, aż burza przejdzie.
Tabliczka barcelońskiej marki Chocolate Amatller to jedna z moich czekoladowych pamiątek z lutowego urlopu. Wraz z wieloma innymi czekoladami została zakupiona na lotnisku w Madrycie. Ekwadorska single-origin o 85% zawartości kakao okazała się być jedynym produktem Chocolate Amatller jaki wpadł w moje ręce. Wprawdzie chciałam dla porównania nabyć analogiczną Ghanę, ale koniec końców do samolotu do Berlina wsiadłam tylko z Ekwadorem.
Nie miałam pojęcia, czego się spodziewać po tej marce. Imponowała informacja, iż historia marki sięga 1797 roku, zaś raził fakt, iż w wielu czekoladach o niższej zawartości kakao niż mój egzemplarz spotkać możemy odtłuszczone kakao w proszku.
Wąchając tabliczkę najpierw poczułam zachwyt, gdyż zdał mi się on bardzo dynamicznie kwiatowo-owocowy. Kilka sekund obcowania z ową wonią sprowadziło mnie jednak na ziemię. Czekolada sprawiała wrażenie mocno perfumowanej, przypominała wiśnie w galaretce otoczone tanią czekoladą z bombonierek. Aż odechciało mi się testować jej smak, poczułam zawód. W smaku jednak okazała się być lepsza, niż zapowiadał zapach.
Przede wszystkim, w pełnym odkrywaniu nut smakowych przeszkadzała bardzo specyficzna konsystencja czekolady. W przekroju przypominała marmur, okazała się bardzo twarda, szklisto-ostra niczym nóż. Bardzo topornie rozpuszczała się w ustach, tworząc w nich niezwykle gęste i mroczne błoto. To już nie była bombonierkowa czekolada - to coś balansującego na granicy nieznośności, lecz plasującego się o kilka pięter wyżej niż pospólstwo. Kęs tworzył w buzi mokrą proszkową kulę, kleistą, smakiem przypominającą popiół bądź grudę węgla. Mocno ściągająca i wysuszająca praktycznie od samego początku ulepkowatość wywoływała niejednoznaczne wrażenia.
Gdzieś w tym wszystkim rzeczywiście pojawiły się wiśnie, wonne kwiaty, żywiczne nuty, ale przykryje taką warstwą popiołu, iż trudno je nazwać soczystymi czy odświeżającymi. Wyciągnięcie z czekolady jakiegokolwiek bogactwa zostało ponadto utrudnione przez niezwykłą twardość tabliczki. Miałam wrażenie, iż kant kostki byłby w stanie zranić mnie w podniebienie. Nie wiem, czy to tak miało wyglądać... Wolałabym mieć porównanie, czy normalnie prezentująca się tabliczka również niosła by ze sobą takie wrażenia. Czy aby na pewno moja Chocolate Amattler nie była całkowicie wadliwa? Ponoć można dostać ją w jakimś hiszpańskim sklepie w Warszawie, może kiedyś się przekonam...
Gdy w końcu opuściliśmy już schronienie na Siodle Holubnika po obfitym i nagłym deszczu Cerną Horę spowijała jeszcze mgła, lecz prędko słońce znów przejęło władzę. Cerna Hora nie była widokową górą, w przeciwieństwie do poprzedniczek, lecz i tak znajdowały się na niej ciekawe formacje skalne, położone wśród torfowisk.
Gdy w końcu opuściliśmy już schronienie na Siodle Holubnika po obfitym i nagłym deszczu Cerną Horę spowijała jeszcze mgła, lecz prędko słońce znów przejęło władzę. Cerna Hora nie była widokową górą, w przeciwieństwie do poprzedniczek, lecz i tak znajdowały się na niej ciekawe formacje skalne, położone wśród torfowisk. O wiele bardziej interesujący okazały się jednak położone nieopodal Skalne Vezicky. Kryjące się wśród lasu nie za duże, lecz strzeliste kolumny przyciągały swoim urokiem. Czesi zrobili niesamowity gest w stronę turystów budując drabinki pozwalające bez problemów dostać się na szczyt tak licznych atrakcyjnych skałek Gór Izerskich.
Dalej podążaliśmy w stronę trzeciego najwyższego szczytu Gór Izerskich (po Wysokiej Kopie i Smreku) - mowa o Izerze 1122 m n.p.m. W jej pobliżu rozpościerały się już charakterystyczne dla Izerów monotonne krajobazy, poprzecinane asfaltowymi drogami przystosowanymi dla ruchu rowerowego. U stóp Izery podziwiać mogliśmy piękne torfowisko, a walory punktu widokowego znajdującego się na jej skałkach szczytowych wprawiały w niewypowiedziany zachwyt.
Skład: masa kakaowa, cukier.
Masa kakaowa min. 85%.
Masa netto: 70 g.
Wartość energetyczna w 100 g: 610 kcal.
BTW: 14/51/22