Wkraczamy w typowo jesienno-zimową strefę Zotterów... Wprawdzie dziś opisywany wariant nie należy ani do edycji jesiennej, ani do świątecznej (znajduje się w ofercie podstawowej), ale połączeniem smaków pasuje do panującej pory roku. Wszak to właśnie jesienią na straganach w pełnej krasie królują jabłka - teraz najtańsze, najobfitsze w odmiany. Jabłko to owoc bardzo mi bliski - zjadany codziennie w pracy, obecnie i dwa razy dziennie. Ponadto pyszny mus jabłkowy ze starej odmiany jabłoni rosnących w naszym ogrodzie często gości w moich porannych owsiankach. Jest też najlepszym towarzyszem do grubaśnych naleśników smażonych przez mojego Tatę. A marchew? Jako warzywo okopowe również przeżywa swoją świetność chłodniejszą porą. O ile surówka z marchwi i jabłka, jaką może przywodzić na myśl dziś opisywana czekolada, już dawno nie gościła na moim stole - to lubię jadać gotowaną marchew w połączeniu z kaszą jaglaną i olejem lnianym. Imbir? Wszak przyprawy korzenne to najlepszy sposób na rozgrzanie się drogą pokarmową (nie licząc napojów wyskokowych ;)). Apples & Carrots with Ginger z zasady bardzo trafiała w moje gusta.
To, co kryje się pod mleczną kuwerturą w ciepłym odcieniu brązu, zawierającą 50% masy kakaowej - pachnie marcepanowo. Takie skojarzenia budzi zapach tabliczki jeszcze przed jej podzieleniem na pół i obnażeniem wnętrza. Marcepanowy aromat dziwi, bo w składzie nie figurują migdały pod żadną postacią. Po chwili zastanowienia dochodzę do wniosku, że woń kojarząca się z marcepanem to element alkoholowy, wynikający z zawartości jabłkowego brandy w recepturze. Nie lubicie marcepanu i nie chcecie czytać dalej? Spokojna głowa - marcepanowa iluzja nie pojawi się w dalszych etapach degustacji.
Przełamanie tabliczki na pół ukazuje nam miąższyste, dwuwarstwowe nadzienie. Tak naprawdę, trochę zamieszania przysporzyła nam próba identyfikacji, gdzie marchew, a gdzie jabłko. Wielokrotnie wyższy udział jabłka w składzie (suszone jabłka 16% i sok jabłkowy 5%) niż suszonej marchwi (2%) sugerował, że górna warstwa to jabłkowy mus, zaś marchwiowe drobinki zatopione są w białej masie na dole. To samo mówił opis produktu. Smak dyktował jednak co innego - nuty jabłkowe i marchwiowe przeplatały się na płaszczyźnie obu warstw, dokładnie tak jak we wspomnianej wyżej surówce z jabłka i marchwi. Nie będę na siłę wyjaśniać tego sporu, bo wiem, że smaki z jednej warstwy po prostu mogły przenikać do drugiej. Zajmę się opisem tego, czego czułam - po prostu.
Przełamanie tabliczki na pół ukazuje nam miąższyste, dwuwarstwowe nadzienie. Tak naprawdę, trochę zamieszania przysporzyła nam próba identyfikacji, gdzie marchew, a gdzie jabłko. Wielokrotnie wyższy udział jabłka w składzie (suszone jabłka 16% i sok jabłkowy 5%) niż suszonej marchwi (2%) sugerował, że górna warstwa to jabłkowy mus, zaś marchwiowe drobinki zatopione są w białej masie na dole. To samo mówił opis produktu. Smak dyktował jednak co innego - nuty jabłkowe i marchwiowe przeplatały się na płaszczyźnie obu warstw, dokładnie tak jak we wspomnianej wyżej surówce z jabłka i marchwi. Nie będę na siłę wyjaśniać tego sporu, bo wiem, że smaki z jednej warstwy po prostu mogły przenikać do drugiej. Zajmę się opisem tego, czego czułam - po prostu.
Górna warstwa nadzienia to wspaniały, naturalny mus na bazie wysokiego udziału jabłek. Jest wspaniale gładki i miękki, kojarzy się z kremową szarlotką. Co jakiś czas przebrzmiewa tu posmak marchewki, co w ciekawy sposób urozmaica sprawę i świetnie zgrywa się z jabłkiem. Pojawia się również nuta żurawiny. Co ważne - połączenie smakowe nie budzi skojarzeń z cukierkami dla koni, tak jak w czekoladzie Frucht & Sinne.
Dolna warstwa jest białym gładziutkim kremem, w którym dominują nuty mleczne, ryżowe i... kokosowe. Antyfan kokosa może się zdziwić, bowiem wraz z marchwiowymi miękkimi opiłkami zostały tu zatopione delikatne kokosowe chrupki. Całość podlana została kokosowym mleczkiem. Kremowa kokosowość z marchwiowym tupnięciem dominuje w białym ganaszu.
Dolna warstwa jest białym gładziutkim kremem, w którym dominują nuty mleczne, ryżowe i... kokosowe. Antyfan kokosa może się zdziwić, bowiem wraz z marchwiowymi miękkimi opiłkami zostały tu zatopione delikatne kokosowe chrupki. Całość podlana została kokosowym mleczkiem. Kremowa kokosowość z marchwiowym tupnięciem dominuje w białym ganaszu.
Niesamowita jest struktura całej Apples & Carrots with Ginger. To niezwykle kremowa kompozycja, przypominająca jogurtowy deser. W ustach smakołyk staje się bardziej płynny, niż na to wygląda - rozpływa się szybko i niebiańsko gładko. Również sama mleczna czekolada jest bardzo kremowa, a przy tym odrobinkę chrupie pod naporem zębów, co funduje nam wspaniałe wrażenia w komplecie z rozkosznym rozpuszczaniem się wnętrza. Chrupki kokosowe i opiłki marchwi, i tak czy siak bardzo delikatne i miękkie - nadają jakiejkolwiek stałej struktury bosko rozlewającemu się na podniebieniu wnętrzu.
Nad całością tej błogo rozpuszczającej się kompozycji króluje nienachalna, lekka miodowa słodycz. O dziwo, imbiru jest tu bardzo mało. Całość to świetny, delikatny jesienny deser - kremowa szarlotka z niewielką dozą korzennych przypraw. Apples & Carrots with Ginger okazała się czekoladą nadzwyczaj gładką, subtelną. Mój Mąż stwierdził nawet, że niesamowita kremowość tabliczki jest wręcz jej wadą - bo przez to błogie rozpuszczanie się w ustach barrrdzo szybko się skończyła...
Nad całością tej błogo rozpuszczającej się kompozycji króluje nienachalna, lekka miodowa słodycz. O dziwo, imbiru jest tu bardzo mało. Całość to świetny, delikatny jesienny deser - kremowa szarlotka z niewielką dozą korzennych przypraw. Apples & Carrots with Ginger okazała się czekoladą nadzwyczaj gładką, subtelną. Mój Mąż stwierdził nawet, że niesamowita kremowość tabliczki jest wręcz jej wadą - bo przez to błogie rozpuszczanie się w ustach barrrdzo szybko się skończyła...
Antyfani alkoholu w
słodyczach również powinni być zadowoleni - jabłkowe brandy praktycznie w
ogóle się tutaj nie odznacza alkoholowym posmakiem, a jedynie podkreśla
lekko rozgrzewający efekt i uwydatnia jabłkowość.
Szczerze powiedziawszy, nie spodziewałam się, że będzie to aż tak anielska czekolada. Myślałam, że z racji zaszczytnej obecności w nazwie, imbir da tutaj czadu. Tymczasem przebrzmiewał tylko w tle, nadając wszystkiemu typowo jesiennego klimatu. Jego znikoma obecność trochę mnie zawiodła - jako zapaloną fankę korzennych przypraw - co nie zmienia faktu, iż Apples & Carrots with Ginger to kompozycja przemyślana, przystępna i smakowita.
PS 1: Wpis miałam już gotowy nim swoją recenzję tej czekolady opublikowała Kimiko - postanowiłam nic nie zmieniać u siebie po lekturze jej opinii.
PS 2: Z gór wróciłam z całą masą niezapomnianych wrażeń. Pierwszy górski wpis pojawi się dopiero za 10 dni - najpierw czas na czekolady wypróbowane jeszcze przed wyjazdem.
PS 1: Wpis miałam już gotowy nim swoją recenzję tej czekolady opublikowała Kimiko - postanowiłam nic nie zmieniać u siebie po lekturze jej opinii.
PS 2: Z gór wróciłam z całą masą niezapomnianych wrażeń. Pierwszy górski wpis pojawi się dopiero za 10 dni - najpierw czas na czekolady wypróbowane jeszcze przed wyjazdem.
Skład: surowy cukier trzcinowy, suszone jabłka 16%, tłuszcz kakaowy, miazga kakaowa, syrop glukozowo-fruktozowy, pełne mleko w proszku, sok jabłkowy 5%, mleko, miód, suszona marchew 2%, jabłkowe brandy 2%, żurawina, odtłuszczone mleko w proszku, proszek ryżowy (ryż, woda, olej słonecznikowy, sól), imbir 1%, mleko kokosowe, chrupki kokosowe, koncentrat cytrynowy, proszek kokosowy (mleko kokosowe, maltodekstryna), oliwa w oliwek, sól, lecytyna sojowa, wanilia, proszek cytrynowy (cytryny, skrobia kukurydziana), lecytyna słonecznikowa.
Masa kakaowa min. 50%.
Masa netto: 70 g.
Wartość energetyczna w 100 g: 447 kcal.
BTW: 4,4/24/50
Ilekroć chciałam ją zamówić to nie była dostępna ze względu właśnie na porę roku "bo produkcja jest tylko i wyłącznie na jesień "( ostatni raz składałam zamówienie na pocz. września, czas chyba składać nowe zamówienie :D )
OdpowiedzUsuńKusił mnie ten wariant od samego początku.Też oczekiwałabym, by imbir był bardziej wyrazisty, bo wszystko wyszło ciut za "harmonicznie".Połączenie jabuszek i marchwi jest trafione na 100% i jak widać świetnie się sprawdziło ;)
Być może rzeczywiście jest dostępna tylko jesienią. Mnie zmylił fakt, że w sklepie Zottera znajduje się w głównej ofercie.
UsuńImbiru zabrakło, alkoholu zabrakło... ale i tak było niebywale pysznie. Delikatność tej czekolady fascynuje!
Ja się pytam gdzie ten imbir? Marchew w połączeniu z kokosem smakuje niesamowicie. Ludzie z Zottera wiedzą, jak rozbudzić nasze zmysły i kubki smakowe ;)
OdpowiedzUsuńSzkoda imbiru, ale marchew z kokosem rzeczywiście świetnie wypadła. Ty znasz się na takich połączeniach smakowych, dla Ciebie taka fuzja to pewnie żadne zaskoczenie :D
UsuńZgodność niemal idealna. :D
OdpowiedzUsuńJa za to mam wrażenie, że zwróciłyśmy uwagę na trochę inne rzeczy :).
Usuńciekawa jestem czy smak by mi podszedł:D
OdpowiedzUsuńWystarczy zamówić i się przekonać :)
UsuńPołączenie naszego kochanego jabłka z bardzo lubianą przez nas marchewką i do tego jeszcze chrupki kokosowe to tabliczka marzeń :) No i jeszcze dodatkowy plus za małą intensywność alkoholu :)
OdpowiedzUsuńMyślę, że ten alkohol tutaj w ogóle by Was nie raził! Zwłaszcza, jeśli jesteście aż tak urzeczone połączeniem smaków.
UsuńMogłabyś stworzyć post w którym napisałabyś jak rozpoznać i wybrać dobrej jakosci czekoladę (skład itp)? To by było przydatne ;)
OdpowiedzUsuńTakiego posta nie stworzę, ale w odpowiedzi na Twój komentarz mogę się trochę rozpisać jeśli chcesz ;)
UsuńProszę, jeśli mozesz;)
UsuńJeśli chodzi o ciemną czekoladę: podstawą jest podanie zawartości masy kakaowej (masa kakaowa to miazga i tłuszcz kakaowy). Czekolada nie powinna zawierać kakao w proszku o obniżonej zawartości tłuszczu - to chwyt stosowany celem podbicia zawartości kakao po taniości (takie kakao jest produktem ubocznym uzyskiwania tłuszczu kakaowego). Co dalej z jakością? W zasadzie warto bazować na uznanych markach, które podają kraj pochodzenia kakao, czasem nawet konkretną plantację (czekolady plantacyjne). Znając pochodzenie kakao i wybierając sprawdzonego producenta wiemy, że kakao jest odmian aromatycznych, a nie uprawianych masowo (najwięcej takich masowych upraw "zwyczajnego" kakao jest na Wybrzeżu Kości Słoniowej). Dobrze by było, gdyby czekolada nie zawierała lecytyn (choć jak są to też tragedii nie ma). Jeśli wanilia - to tylko prawdziwa, a nie etylowanilina (aromat). To tak w skrócie - nie wiem, co konkretnie chcesz wiedzieć i czy interesują Cię także czekolady mleczne i białe?
UsuńCzekolada biała to nie czekolada :) Przeważnie wybieram czekolady gorzkie ale byłabym wdzięczna za informacje o tych mlecznych ;) Dziekuję
UsuńAbsolutnie nie zgadzam się z tym, że biała czekolada to nie czekolada! Proszę przeczytaj tą recenzję: http://theobrominum-overdose.blogspot.com/2015/08/willies-cocoa-el-blanco-venezuelan-00.html .
UsuńNo i dobra ciemna czekolada wcale nie musi być gorzka, stąd nie lubię tego określenia.
Mleczne czekolady pełne - też najlepsze wtedy, gdy mają jak najmniej składników, po prostu. Kwestia upodobań, ale moim zdaniem mleczne czekolady z zawartością kakao powyżej 40% fundują niezapomniane doznania i warto takie wybierać (te popularne w naszych sklepach zazwyczaj mają ledwo 30% kakao).
A są jakieś pełnomleczne czekolady dostępne w naszych sklepach, które mają więcej niż 30% kakao? I co sądzisz o czekoladach Lindt? Według mnie cena jest za wysoka a w składzie niestety jest kakao :(
UsuńLink, który podałaś nie działa ;/
I chciałam jeszcze spytać o rodzaj kakaowca. Napisałaś, że masowa produkcja jest najczęściej na Wybrzeżu Kości Słoniowej. Czy takie ziarno jest gorszej jakości - w końcu jest produkowane masowo...
Fin Carre i Bellarom z Lidla mają 32%, ale to niewielka różnica. Polskie Karmello i Pelczar również robią bogatsze w kakao mleczne tabliczki, ale z Karmello moim zdaniem jest naprawdę średnia, a z Pelczara nie próbowałam. Nasza Manufaktura Czekolady robi mleczne tabliczki powyżej 40% kakao i na dodatek są one wykonane bean-to-bar. Jest jedną z w zasadzie dwóch polskich marek, które produkują czekolady wysokiej jakości bezpośrednio z ziaren kakao (druga to Surovital). Czekolady Manufaktury Czekolady czasem spotykam stacjonarnie w niektórych herbaciarniach. Wszystko zależy od tego, gdzie mieszkasz - możesz mieć blisko do sklepu z bogatym czekoladowym asortymentem i nawet o tym nie wiedzieć. I tak czy siak, polecam zakupy przez internet.
UsuńLink musi działać. Jeśli coś jest nie tak, wejdź na moim blogu w zakładkę Willie's Cocoa.
Lindta darzę sympatią i zjadłam sporo tabliczek z asortymentu tej firmy. W niewielu Lindtach jest kakao w proszku... W sztandarowej 70% na przykład nie ma.
Masowa produkcja nie jest najczęściej na Wybrzeżu Kości Słoniowej, tylko właśnie tam ;). To kraj, w którym uprawia się najwięcej kakao na świecie. Tak, jest to ziarno gorszej jakości - z odmian wysokowydajnych. Liczy się ilość i łatwa uprawa. Przede wszystkim cała masówka to nie są odmiany aromatyczne, czyli te, z których powstają czekolady z prawdziwym bukietem smakowym.
Przepraszam, ze dopiero teraz odpisuję.
UsuńNie słyszałam o czekoladach Karmello i Pelczar. Pewnie dlatego, że mieszkam w bardzo małym mieście i tutaj praktycznie nie ma niczego :( Ale dziękuję za informację :)
Czekolady Lindt - szkoda, że ta 85% w składzie nie ma tłuszczu kakaowego a kakao - trochę obawiam się, że to zaważa na jej smaku. Jadlaś moze?
To pewnie dlatego czekolada gorzka Katy 74% z Kauflandu czy czekolada gorzka Wawel średnio mi smakują.. są dla mnie takie nijakie... zjeść się da ale nie dorównują np. czekoladom Gross z Lidla. Już wiem jakiej odmiany kakao omijać :) Dziękuję :)
Pelczar stacjonarnie można spotkać chyba tylko w okolicach miejsca produkcji, a także na lotniskach w strefie bezcłowej. Karmello w coraz to nowych miastach otwiera swoje kawiarnie.
UsuńPozbawienie ciemnej czekolady tłuszczu kakaowego na rzecz odtłuszczonego kakao w proszku to już w ogóle prawdziwe barbarzyństwo. Z tego co pamiętam, nie jadłam Lindta 85%. Za to Lindt 70% mogę z czystym sumieniem polecić na dobry początek.
Poszukiwanie ciemnych czekolad bez odtłuszczonego kakao w proszku może być pierwszym krokiem do wyszukiwania niuansów w smaku poszczególnych tabliczek bez dodatków. Na szczęście głównie dzięki sieci mamy też w Polsce dostęp do wielu uznanych na całym świecie czekoladowych manufaktur, przez co kawałek nieba jest już na wyciągnięcie ręki. Wtedy to już naprawdę pięknie można bawić się degustacjami.
Czytałam już o Kimiko i zachwyciłam się niesamowicie. :-) Przypomina mi połączenie szarlotki i ciasta marchewkowego - oba to oprócz sernika jedyne ciasta jakie jem stąd sama rozumiesz... :D Dla mnie to czekolada idealna.
OdpowiedzUsuńSzarlotka + ciasto marchewkowe - tak, jak najbardziej! :)
UsuńDobrze, że mało imbiru, a szkoda że mało alkoholu. Ciekawa jesienna wariacja. Pewnie zeżarłabym ją na raz.
OdpowiedzUsuńGdybym nie jadła jej z Mężem, to też bym nie miała problemu z wsunięciem na raz całości :D.
UsuńNa naleśniki wbiłabym do twojego taty z przyjemnością, ale za czekoladę z imbirem- podziękuję :P
OdpowiedzUsuńAle jakże mało tu tego imbiru!
UsuńCo z tego, dziadostwo jest i mnie drażni! :D
UsuńMożliwe, że tutaj nawet byś go nie wyczuła.
Usuńakurat na jak na złość takie przyprawy wyczuwam :<
UsuńNie polemizuję, bo za nic nie mogę pojąć, jak tu nie lubić imbiru :D
Usuńbrrrrrrr.... < wzdryga się >... Uwierz mi, naprawdę... próbowałam się z nim polubić w zupie dyniowej, ale on chyba mnie nie lubi po prostu xDD
UsuńTo musiałabyś spróbować w takiej czekoladzie :D. Dla mnie zupa dyniowa jest kiepskim odnośnikiem do korzennych przypraw - pewnie dlatego, że jestem dynio-sceptykiem ;)
UsuńŁezka mi się w oku kręci, że nadeszła jesień, sezon jabłek (o czym mi bezczelnie przypomniałaś), a ja nie mogę jeść surowizny. I tak pozwoliłam sobie dwa razy na pieczony ryż z jabłkami, bo którym było mi niemrawo. Ech, ech. Mogłabym się pocieszyć tą czekoladą, gdyż brzmi świetnie i całkiem mojo.
OdpowiedzUsuńOj tak, taka czekolada byłaby dla Ciebie wybawieniem! Owoce są tak autentyczne tutaj...
UsuńTa czekolad nie jeste sezonowa tylko polski dystrybutor Zottera ma jakiś dziwne problemy ze sprowadzeniem wielu ciekawych smaków lub pojawiają się one tak niewielkich ilościach że nie wystarcza dla chętnych :(
OdpowiedzUsuńCałe szczęście ja jeszcze nie miałam przykrych doświadczeń z zamawianiem "u źródła" ;).
UsuńOoo tak, jedyną rzeczą za jaką cenię jesień są właśnie jabłka - jem je kiedy tylko mogę, nawet teraz - po deserze :D
OdpowiedzUsuńA ta czekolada brzmi nadzwyczaj ciekawie, choć mało czekoladowo jak na mój gust :P Ale jabłuszka, marchew, mleczno-kokosowy krem.. Ojojoj, lista Zotterów których chciałabym spróbować rośnie z niebywałą prędkością xD
Oj, ja jesień cenię za całe mnóstwo innych rzeczy, nie tylko jabłka :).
UsuńMało czekoladowo? Po prostu Zotter odkrywa czekoladę na nowo!
Ta czekolada u innej dziewczyny mnie zachwyciła i tak zostaje:)
OdpowiedzUsuńDo trzech razy sztuka - teraz Ty próbujesz! :D
UsuńJak ją dostanę od pana poślubionego to chętnie:),jeszcze nie pracuję to sama nie zamawiam sobie:)
UsuńAż sobie przypomniałam w sumie całkiem nieodległy czas, gdy moje finanse to było parę stówek stypendium. Każdy czekoladowy zakup turbo przemyślany. Jak mi Facet coś czekoladowego kupił to aaale była radość! :D
UsuńJak ją zobaczyłam to byłam wprost pewna, że ukryli w niej rybę! A tu taki zawód haha :D
OdpowiedzUsuńO mamo! Dlaczego ryba? :D
UsuńNie jestem pewna tej czekolady. Marchewkę to akceptuje w formie gotowanej do rosołu i ciasta marchewkowego, reszta odpada, Ale ze względu na jutrzejszy wpis to już raczej będę ostrożnie szafować moim "raczej nie dla mnie" ;) Więc powiem "może, ale tylko jak nie będzie czegoś lepszego do wyboru"
OdpowiedzUsuńMyślę, że w ogóle w kwestii Zotterów musisz używać tego wyrażenia bardzo ostrożnie :).
UsuńTa wyjątkowa kremowość działa mi teraz na myśli! Będę miała przez nią ''koszmary nocne'' że nie mogę jej zjeść! :P
OdpowiedzUsuńNie chcę Cię mieć na sumieniu, lepiej ją zamów - ulży Ci :D
UsuńJesienne smaki? :)
OdpowiedzUsuńOj, jesienne! Wkrótce pojawi się parę takich typowo jesiennych Zotterów.
UsuńPonoć kobieta w ciąży ma ochotę na różne smaki. Często łączone w niespotykanych kombinacjach. Czekolada z jabłkiem - no, to akurat jest normalne (sam owoc polany czekoladą). Ale marchewka?! Seria chyba powinna zmienić nazwę. Wpasowuje się z zachcianki smakowe jak mało co ;)
OdpowiedzUsuńSzkoda mi (nie tylko mi?) imbiru. Nie szkoda marcepanu (mam w nosie czy tylko mi :P ). Bardziej zastanowił mnie kokosowy moment. O ile wszystkie składowe jakoś tam potrafię sobie wyobrazić (nawet marchew z czekoladą), to marchew z kokosem (w surówce), oblanego czekoladą (nie mleczną!) już za nic.
Pewien królik, co to miał w zwyczaju wygrywać wszystkie pojedynki, chrupiąc sobie przy okazji stożkowe warzywo, zostałby tą czekoladą pokonany. Zgłupiałby, biedaczek :)
Kupić nie kupię (co tu ściemniać), ale fajnie widzieć recenzję czegoś hmmm egzotycznego, mimo braku egzotycznego wkładu ;)
Całe szczęście w ciąży nie jestem i nie mam zamiaru być, a Zotter po prostu świetnie żongluje połączeniami smaków, nie boi się wyzwań. Pokazuje, że dobra czekolada potrafi świetnie smakować z wszystkim.
UsuńCałkiem fajny artykuł.
OdpowiedzUsuń